
Ostatnie wpisy
Jak prowadzić w tangu? Zacznij swoje dobre prowadzenie w tango!
Chcesz rozwijać swoje prowadzenie w tangu? Może masz poczucie, że nie każda partnerka odczytuje Twoje impulsy zgodnie z Twoją intencją?
A może podążasz i chcesz rozpocząć przygodę z prowadzeniem?
Możecie teraz uzyskać dostęp do ekskluzywnych materiałów, w których dokładnie wyjaśniam wszystkie aspekty prowadzenia w tangu.
Tango/e/motion
Dlaczego taka nazwa?

Dla kogo?

Czy możesz mnie poprowadzić, szanowna damo?



Narodziny.
Polecę dziś patosem. Gdybym jednak w swoim życiu nie doświadczył tego, co daje mi taniec, patrząc z perspektywy bogactwa tego doświadczenia musiałbym uznać się za biedaka. Cóż za wielka strata nie móc doświadczyć poezji ruchu, kontaktu z drugim człowiekiem, wyrażenia emocji w dźwięku, który przechodzi przez moje ciało, jako instrument.
Myślę, że to bogactwo jest jednym z największym odkryć w moim życiu.
Nie ukrywam, że bardzo lubię zatańczyć pokaz. Tańczenie w gwarze milongi ma oczywiście swój urok, jednak postrzegam taniec jako coś niepowtarzalnego. Przecież nie chodzi tu o odtańczenie czegoś, popisy znajomości figur, ale zbudowanie poprzez te 3 minuty czegoś, co po zakończeniu utworu jeszcze trwa, unosi się w powietrzu. Dlatego lubię pokaz, który daje przestrzeń ciszy, skupienia, koncentracji.
Czuję ogromną wdzięczność za to, co daje mi taniec.
Mogłem zostać księdzem, stewardem, pracownikiem korporacji, a jednak dane mi jest tworzyć i dzielić się czymś, co jest niesamowitym bogactwem.
Czy jestem jakiś inny przez to? Nie. Mam swoje wady, jestem czasem nerwowy, czasem sobie nie radzę. Tak po prostu. Mam jednak na szczęście tę oazę, w którą mogę wejść i wyjść jakby narodzony na nowo.
I te narodziny, choć mogą być sporadyczne, rzadkie, są niepowtarzalne, są cudem.
strachy na lachy contra tangazm
Jeśli jesteś prowadzącym lub prowadzącą w tańcu, dobrze znasz to uczucie.
Panować nad swoim ciałem, słyszeć muzykę, kreować ruch, prowadzić partnerkę, być uważnym na jej reakcje, mieć oko na przestrzeń dookoła. Dużo elementów.
Do tego chcesz być oryginalny, więc dochodzi wewnętrzna presja, aby nie być „nudnym” – to najczęściej spotykana obawa u prowadzących.
Jeśli jesteś podążającym lub podążającą, pewnie dobrze znasz to odczucie czujności, żeby nie powiedzieć „przyczajenia”, aby na pewno dobrze zareagować na intencję partnera.
Jak wszystkie presje, nie są one twórcze. Wyrzućmy je do kosza.
Dla prowadzących/zapraszających
W zasadzie nigdy nie słyszałem od podążających, że było im w tańcu z kimś „nudno”. Clue jest nie w ilości figur. Zwróć uwagę na przyjemne objęcie drugiej osoby, na czytelność Twojej intencji, nie spiesz się, jeśli czujesz presję w głowie do „produkcji” figur, obierz przeciwny kierunek – minimalizm. Jeśli druga osoba będzie czuła się dobrze w objęciu i Twoje prowadzenie będzie czytelne, a całość ruchu wkomponowana w muzykę, możesz tańczyć najprostsze kroki, niewiele figur, a może to być „tangazm”.
Jak być czytelnym w prowadzeniu?
Być może usłyszysz to pierwszy raz; prowadzenie nie polega na wykreowaniu całości ruchu łącznie z krokiem. Nie stawiaj kroku pierwszy. To nie będzie dobre prowadzenie. Niech Twoje prowadzenie polega na wysłaniu sygnału, intencji, w jakim kierunku druga osoba ma postawić krok, bądź jaki wykonać ruch. Gdy na Twoje zaproszenie poprzez intencję druga osoba rozpocznie powolny ruch, dopiero wówczas rozpocznij stawianie kroku. Dla uproszczenia wygląda to tak:
Prowadzący daje intencję -> podążający reaguje i rozpoczyna krok -> prowadzący wykonuje krok.
Zwróć więc uwagę, że dobre prowadzenie to wysłanie sygnału, natomiast co do kroku de facto podążasz za krokiem drugiej osoby, która odczytała Twoją intencję.
Dla podążających/interpretujących
Obawy podążających, aby na pewno dobrze odczytać intencję mogą powodować skupienie i nadmierną koncentrację, która:
a) odbiera przyjemność z tańca
b) powoduje, że projektujesz w głowie, co będzie za chwilę, przez co wyprzedzasz intencję partnera, a to powoduje utratę połączenia w parze i desynchronizację całego ruchu.
Spróbuj reagować tylko na to, co czujesz, bez projektowania i lęku, że czegoś nie odczytasz. Co się stanie, jeśli czegoś nie odczytasz?
Zaprawdę powiadam Ci 🙂 Prowadzący wyprowadzi z tego inną sytuację ruchową, może nawet bardziej zaskakującą, niż pierwotnie założył. Na tym polega improwizacja w tangu.
Podsumowując, zostawmy presję, bądźmy uważni na siebie, ale w wolności, bo tańczysz tango nie po to, aby komuś się przypodobać, ale żeby z drugim człowiekiem w danej chwili stworzyć coś unikatowego, choćby to było najprostszą rzeczą.
Czy zdałeś do następnej klasy? O pokorze w tańcu.
Swietłana poproszona podczas zajęć, żeby poćwiczyć pivoty solo przy lustrze.
Po 2 minutach patrzy na zegarek.
– „Ale ćwiczysz…”
– „No ileż można tak ćwiczyć?”
Nie trzyma równowagi w tańcu, zła sylwetka, ale ćwiczyć solo „nie musi”. Na każdą sugestię, co może zmienić w tańcu reaguje, jakby ktoś psuł jej zabawę i był intruzem.
Esmeralda na 3 lekcji w życiu pyta „jak machać nóżką”. Gdy są dedykowane warsztaty na ten temat, nie jest zainteresowana udziałem.
Iwan miał pełne usta frazesów, że jak coś robić to porządnie, po czym po paru miesiącach stwierdza, że lekcje nie są potrzebne, bo ćwiczy w domu i w zasadzie jego poziom jest lepszy niż innych.
Nazywam ten etap początkująco-średnim.
Osoba początkująca na początku daje duży kredyt zaufania, czuje się niepewna, chętnie chłonie wszystkie informacje. Po jakimś czasie przychodzi ryzyko „nie przejścia do następnej klasy”. Zamiast powoli zmieniać swój poziom, rozwijać się, wchodzi w swoją ślepą uliczkę. Nie jest początkującym, bo już stoi na nogach i nie wywraca się tak często, ale nie przechodzi do poziomu średniego, który jest związany z komunikacją w parze. Figury od Mistrza Świata potrafią nazwać pierdołami i najlepiej wiedzą, jak powinny wyglądać zajęcia i tańczenie tanga. Nauczyciel jest już im niepotrzebny. Pełni rolę woźnego udostępniającego salę. Para zakończyła swój rozwój. W swojej pysze i wyobrażeniach nie jest w stanie ruszyć, zawrócić ze ślepej uliczki, bo najpierw trzeba by się wycofać ze swoich błędnych wyobrażeń i przyznać do błędu.
Technika ich nudzi. Najważniejsze są figury. Nie mają poczucia, że figury bez techniki wyglądają tak, że nie wyglądają w ogóle. W ich zamyśle figury powinny być pokazane na poziomie kroków bez omawiania mechaniki ciała. Nudzi ich to, oni chcą „tańczyć”.
Pycha jest przeszkodą w rozwoju. Problem nie taneczny, a podejścia, mentalności, psychiki, charakteru, osobowości.
Sasza regularnie bierze lekcje co tydzień. Wkurza się, czasem mu nie wychodzi, jest wytrwały. Słucha. Przetwarza. Analizuje. Tańczy coraz lepiej. Silnikiem jego rozwoju pokora.
Anatolij tańczy od roku.
Pisze do mnie:
400 h godzin w 3 miesiące + prywatne lekcje co tydzień. Jak zobaczyłem prowadzących po 1,5 roku którzy nie są w stanie iść na milongę, to sobie podzieliłem ile muszę zrobić zajęć żeby po 3 miesiącach tańczyć – i to zrobiłem.
Dużo przede mną – ale już mam niesamowitą przyjemność na milongach – już pracuję na emocjach a nie na walce z własnym ciałem.
Gdy patrzę na niego wierzyć się nie chce, że tańczy dopiero rok.
Jego silnikiem i paliwem – pokora.
Rola partnerki w tangu
Podczas lekcji poznaję sposób myślenia tańczącej osoby.
Tym razem nawiązuję do dość częstego schematu występującego u tych, którzy jak to nazywamy „podążają”.
Elegancki urojony świat niczym wyrób czekoladopodobny.
Dzisiaj o tym, co wstydliwe, ukryte.
Żyjemy w świecie obrazków, coraz mniej wartościowych rozmów. Jedna ze znajomych z pewnym rozgoryczeniem stwierdza, że zna mnóstwo ludzi z milong, ale jest to znajomość bardzo zewnętrzna. Tak naprawdę nic o nich nie wie.
Świat iluzji. Ktoś nazwie swój zewnętrznie wykreowany świat „elegancją”, bo bardzo chciałby takim być, kto inny będzie zaliczać mnóstwo wydarzeń, bo powrót do czterech ścian jest nie do zniesienia.
W 2013 roku przeżywałem tak mocne tąpnięcie w swoim życiu, że nie byłem w stanie dojść do sklepu, po kilku krokach musiałem wrócić do domu. To był znak, że czas nie tylko na psychoterapię, ale również trzeba było wspomóc się lekami antydepresyjnymi. Był taki czas, że wyjście z domu było tak potężnym wysiłkiem, że wizja prowadzenia zajęć była na tamten czas sportem ekstremalnym, podejściem na Mont Everest.
Mam w swoim już prawie 20-letnim doświadczeniu w nauczaniu tańca taki rok, który był najgorszym; nie prowadziłem zajęć na takim poziomie, który prezentuję na co dzień. Cóż wtedy człowiek może zrobić. Jest w jakiś sposób bezsilny.
Był taki czas, gdy moja dobra znajoma mówiła „Dawid, nie możesz być taki osępiały na milongach, prowadzisz szkołę tańca, to nie wygląda dobrze marketingowo”. Miała rację. Pozostałem jednak sobą.
Moje podzielenie się swoim doświadczeniem wynika z głębokiego przekonania, że dziś zdecydowana większość ludzi zmaga się z dużą ilością problemów emocjonalnych, często prowadzących do depresji bądź innych chorób, zaburzeń.
Zdecydowałem napisać o tym, gdy obejrzałem serial Oprah Winfrey i Księcia Harrego „Wszystko, co kryję w sobie”. Autorzy serialu powiadają o swoich bardzo mocnych doświadczeniach, a poszczególne odcinki poświęcają ludziom nietuzinkowym, z wielką osobowością, którzy opowiadają o swojej depresji, nerwicach, natręctwach, trudnościach życia, jak choćby Lady Gaga.
Nauczyciel tańca to ktoś, kto w większej części swojej pracy oczywiście zajmuje się tańcem, ale chcąc być naprawdę dobrym, powinien również pracować nie tylko nad swoimi rozwojem tanecznym, ale również nad własnymi emocjami. Stąd tak bardzo jestem ostrożny w używaniu słowa „Maestro”, „Mistrz”. W mojej ocenie na taki tytuł zasługuje ktoś, kto nie tylko świetnie tańczy, ale również potrafi bardzo dobrze nauczać i dodatkowo ma osobowość, charyzmę, bez jakiejkolwiek próby „używania” ludzi do wypełniania swoich deficytów.
Moja psychoterapia z pewnością wpłynęła również na to, jak pracuję, jak radzę sobie z samym sobą, a przecież w tym zawodzie mam styczność z różnymi osobami, o różnym temperamencie, osobowości, charakterze, zranieniach.
Oczywiście nie twierdzę, że jestem teraz super produktem, który idealnie i bezbłędnie ogarnia cały ten kocioł emocjonalny, ale cóż by było, gdybym nie podjął wyzwania, twierdził, że to wstyd, że ja nie potrzebuję i nic nie robił w tym kierunku, aby się zmieniać. Przede wszystkim dla siebie.
Wówczas mogę być dla innych może nieco bardziej, niż wcześniej…
Jeśli w Twoim życiu wcale nie jest kolorowo, jak na fejsie, to bądź spokojna i spokojny. Wiem, o czym mówisz. Tym bardziej zapraszam do zajęć i lekcji tańca. Kiedyś ktoś powiedział, że każdy nauczyciel tańca przyciąga ludzi podobnych sobie. Może coś w tym jest. Staram się być autentyczny i naturalny. Nie biorę udziału w teatrze. A jeśli by tak się zdarzyło, to powiem, że to teatr, a nie urojona rzeczywistość 🙂
Nie ma tanga bez bliskiego trzymania?
„Tango to przytulenie”, „prawdziwe tango jest tańczone blisko”.
Czy aby na pewno?
Na jednej z prowadzonych lekcji usłyszałem o zadziwiającym przekonaniu, że w dalekim trzymaniu tańczą osoby początkujące, a bliskie 'abrazo’ jest dla tych bardziej roztańczonych… „Well…”
Wchodzimy na youtube, oglądamy pokazy światowej klasy tangowych maestros i widzimy jak tańczą… w dalekim trzymaniu.
Lubię się przytulać i sam kiedyś twierdziłem, że prawdziwe tango to tylko bliskie trzymanie. Z perspektywy czasu oceniam, że tego typu założenie jest błędne i bardzo ograniczające. Nie ma lepszego trzymania, bądź gorszego, bardziej bądź mniej prawdziwego. Możliwości jakie daje nam dalekie trzymanie są nieograniczone. Muzyka też nie jest jednakowa przez cały utwór, mamy różne frazy, wątki, opowieści, zmianę dynamiki, bardziej lirycznie, za chwilę mocne staccatto.
Różnicowanie, korzystanie z szerszego spektrum, jakie otwiera nam możliwość płynnej zmiany trzymania w ramach danego tańca jest czymś wzbogacającym taniec. O ile osoby początkujące mogą z początku unikać bliskiego kontaktu (ach, gdybyśmy mieli południową mentalność i otwartość), o tyle mam wrażenie, że osoby roztańczone obawiają się dalekiego trzymania. Żadne jednak z nich nie ma etykiety świadczącej o poziomie Twoje tańca. O tym bardziej zaświadczy to, czy Twoje trzymanie jest przyjemne, czy jest może chłodną konstrukcją, przez którą nic nie przepływa.
Trzymanie to połączenie.
Połączenie może być piękne, to jednak zależy od Twojej intencji.