Magiczna karteczka

Zastanawiałem się ostatnio, co wpłynęło na moją wytrwałość w systematycznym treningu na siłowni.
W przeszłości ile razy zapisałem się gdzieś, po jakimś czasie brakowało motywacji, chęci i sił. Odpuszczałem, rezygnowałem.

Przełomem był oczywiście osobisty trener. Gdy wiesz, że on o danej godzinie czeka na Ciebie, program „łitam, dzisiaj nie” nawet nie próbuje się załączyć.
Obecnie po ponad 2 latach bycia „pod opieką” trenuję sam. Program „łitam” próbował się oczywiście załączyć. Jednak mam na niego sposób. To „magiczna” karteczka, na której mam rozpisane bardzo konkretnie, które ćwiczenia i ile mam ich wykonać. Program. Rozpiska. Nie cel ogólny, który gdzieś w odmętach codzienności łatwo się rozpłynie. Tylko konkret na dany trening.

Szukając analogii w tangu, jeśli chcę „fajnie tańczyć” / „tańczyć tango” / „…” – tu możesz znaleźć swoje sformułowanie, to oczywiście jest to bazą do jakiegokolwiek działania. Żeby jednak w nim wytrwać, trzeba go bardziej urealnić, określić, doprecyzować, skonkretyzować, nazwać.
Tym samym na najbliższą praktykę, czy jakiekolwiek potańczenie warto dać sobie zadanie:

  • dzisiaj będę bardziej w kontakcie z drugą osobą
  • dzisiaj będę zwracać uwagę na muzykalność
  • dzisiaj przypilnuję dobrego objęcia
  • dzisiaj spróbuję odejść od swoich schematów tanecznych (poeksperymentować)
  • dzisiaj wytańczę swoją emocję
  • dzisiaj przypilnuję dobrej pracy stopy
    i tak dalej…

To może być ta „magiczna” karteczka, która zbliża mnie bardziej do tego, co wynika z mojego pragnienia tańczenia tanga.
Oczywiście ktoś zawsze może powiedzieć – nie zgadzam się. Nie tańczę tanga, żeby było idealne, precyzyjne, chcę wyłącznie przyjemności. Masz pełną rację. Mogę jedynie spróbować podzielić się swoim doświadczeniem i przekazać Ci coś, czego jestem pewien jak dwa razy dwa.
Dzięki dobrej technice będziesz odczuwać w tangu o wiele więcej. Potencjał tanga jest olbrzymi, więc przygotowanie ciała na różnych poziomach czucia, odbioru i przekazu może dać przyjemność, która dopiero jest przed Tobą.
To jak z małą filiżanką, która może być pełna. Czuję się spełniony. Można mieć również większą szklankę, która będzie pełna.
Każdy będzie spełniony według tego, jak chce. Ale potencjał jest i tam granicy, limitu, sufitu nie ma.
To dobra wiadomość 🙂

Nie dojadę.

Dlaczego przyszłaś na milongę? Straciłaś dziecko…
O takim doświadczeniu wspomina Dimitris Bronowski w swojej książce Tangofulness.

Gdy czytałem tę książkę 2 lata temu, pomyślałem sobie, że ktoś pisze o tangu w sposób, który jest mi bardzo bliski. Chodziłem z tą książkę w plecaku, jakby była ważnym skarbem.
Obserwowałem te wszystkie gancho, produkowane figury i myślałem sobie, to nie moje.

Pierwszy raz usłyszałem Piazollę w 2001 roku jadąc na szkolenie taneczne do Elbląga. Było ciemno. Włożyłem zakupioną płytę do odtwarzacza w samochodzie. Cisza. I powoli pierwsze dźwięki Soledad. A później Oblivion. Chyba nie dojadę, czuję się totalnie wciągnięty…

„Przyszłam zatańczyć tango z kostuchą”. Kobieta dojrzała, silna, wiedząca czego chce. Prawdopodobnie tej jednej rzeczy nie chce, ale lekarze są jednoznaczni. Powierzyła mi wprowadzić ją w tango, które będzie jej pierwszym w życiu tangiem z moim udziałem. To będzie tango, które zostanie nagrane i pokazane rodzinie. Wtedy.
Na nagranie założyła anielskie skrzydła.

Dlaczego wybrała tango?

Młoda dziewczyna. Ma zwyczaj poszczególne etapy swojego życia zamykać jakimś nagraniem. Padło na tango. Gdy pytam, jakie uczucia i emocje chciałaby wyrazić w tym „projekcie”, oczy stają się jak lustro, całe zaszklone. Nie dowiedziałem się. Nie muszę. Może to było bolesne rozstanie.

Dlaczego wybrała tango?

Myślałem, że nie dojadę do Elbląga. Dzisiaj ktoś powierza mi z jakiegoś powodu zadanie, aby dojechać tam, gdzie nie ma nazwy, ani pewności.

Z przeszywającym dźwiękiem bandoneonu.

Nie ma tanga bez bliskiego trzymania?

„Tango to przytulenie”, szkoła tanga Poznańprawdziwe tango jest tańczone blisko”.

Czy aby na pewno?
Na jednej z prowadzonych lekcji usłyszałem o zadziwiającym przekonaniu, że w dalekim trzymaniu tańczą osoby początkujące, a bliskie 'abrazo’ jest dla tych bardziej roztańczonych… „Well…”

Wchodzimy na youtube, oglądamy pokazy światowej klasy tangowych maestros i widzimy jak tańczą… w dalekim trzymaniu.
Lubię się przytulać i sam kiedyś twierdziłem, że prawdziwe tango to tylko bliskie trzymanie. Z perspektywy czasu oceniam, że tego typu założenie jest błędne i bardzo ograniczające. Nie ma lepszego trzymania, bądź gorszego, bardziej bądź mniej prawdziwego. Możliwości jakie daje nam dalekie trzymanie są nieograniczone. Muzyka też nie jest jednakowa przez cały utwór, mamy różne frazy, wątki, opowieści, zmianę dynamiki, bardziej lirycznie, za chwilę mocne staccatto.

Różnicowanie, korzystanie z szerszego spektrum, jakie otwiera nam możliwość płynnej zmiany trzymania w ramach danego tańca jest czymś wzbogacającym taniec. O ile osoby początkujące mogą z początku unikać bliskiego kontaktu (ach, gdybyśmy mieli południową mentalność i otwartość), o tyle mam wrażenie, że osoby roztańczone obawiają się dalekiego trzymania. Żadne jednak z nich nie ma etykiety świadczącej o poziomie Twoje tańca. O tym bardziej zaświadczy to, czy Twoje trzymanie jest przyjemne, czy jest może chłodną konstrukcją, przez którą nic nie przepływa.

Trzymanie to połączenie.
Połączenie może być piękne, to jednak  zależy od Twojej intencji.

Kwarantanna zmieni Twój taniec (jeśli na to pozwolisz)

Obecny czas izolacji i braku możliwości tańczenia poza domem to czas, który może nas bardziej rozwinąć.
I nie mam tu na myśli wszechobecnych teraz lekcji online, czyli gigantycznych możliwości rozwoju na poziomie edukacyjnym.
Jeśli mówimy o tańcu, to genezą tańca, czy też bodźcem, który pobudza człowieka do niego jest przecież muzyka.
Skoro więc nie każdy ma teraz możliwość potańczyć z drugą osobą w parze, możesz ten czas wykorzystać do tańca na poziomie również mentalnym, poprzez większe zainteresowanie się muzyką.

Wejście wszystkimi swoimi zmysłami w treść muzyki; jej charakter, przesłanie, wydźwięk, wokal, tekst, instrumenty, czyli niezliczone bogactwo emocji, które muzyka niesie. Być może do tej pory tańcząc bardzo skupiałeś się na krokach, technice, co być może nieświadomie stało się Twoim celem.
Warto ten czas wykorzystać na uświadomienie sobie, że są to jedynie narzędzia, środki do wyrazu tego, co jest w Tobie i w muzyce, czyli co generuje potrzebę tańca. Przypomnij sobie, dlaczego zacząłeś tańczyć?

Zachęcam Cię dziś do wejścia w muzykę, odczuwanie jej, zanurzenie się w całości, dogłębnie. To doświadczenie po okresie kwarantanny może bardzo wzbogacić, a wręcz zmienić Twój taniec.
Otwórz swoje serce, aby muzyka przepływała… Niech Cię poruszy, może nawet do łez. Twój taniec będzie już nie naśladowaniem, a najpiękniejszym tańcem na świecie, którego nikt nie powtórzy, bo będzie Twój, z całym Twoim bogactwem, wrażliwością i wszystkim, co składa się na Twoje człowieczeństwo.

Taniec. Czyli w zasadzie co?

 

Spotkałem się kiedyś ze znajomym, który po dwumiesięcznej nieobecności chciał wrócić do tej samej grupy, twierdząc, że szybko nadrobi zaległości.
Gdybyż w tańcu chodziło tylko o kroki…

 

 

 

 

Co się składa na taniec?

Przede wszystkim zostawmy już te kroki, bo tymi w rzeczywistości nie zajmujemy się, jeśli chcemy, aby nasz taniec był lepszy i piękny.
Kroki są zaledwie na początku…
Później jednak trzeba zwrócić uwagę na:
– balans
– rytm
– pracę stopy
– oddech
– partnerowanie (synchronizacja komunikacji w parze poprzez prowadzenie ciałem i odbieranie sygnałów prowadzącego, dalej odczytywanie i reagowanie na prowadzenie)
– dynamiki w tańcu
– postawę
– trzymanie
– kształt w tańcu (poza kwestią prowadzenia – używanie ciała do kreowania ciekawego obrazu tancerzy)
– „czasowanie”, czyli nie tylko tańczenie w rytmie, ale posługiwanie się rytmem do podkreślenia na przykład poszczególnej frazy w muzyce
– interpretacja muzyki
– zagadnienia dotyczące przestrzeni do tańca (w tańcu towarzyskim np. „rozplanowanie parkietu”)
– oraz świadomy wpływ osobowości na ruch i jego przebieg (na przykład związane z tzw. jakościami ruchu wg Rudolfa Labana)

Mając te wszystkie aspekty dochodzą jeszcze czynniki bieżące; inaczej zatańczysz w okresie kwarantanny, inaczej gdy jesteś zmęczony, inaczej gdy miałaś wspaniały dzień, a inaczej gdy trapią Cię problemy.
Inaczej zatańczysz sam, inaczej z daną osobą, a jeszcze inaczej z inną osobą. Inaczej zatańczysz w miejscu, które lubisz, inaczej w miejscu obojętnym. Inaczej zatańczysz w dresie, inaczej w eleganckim ubraniu, itd.

Poruszamy się jednocześnie na poziomach fizycznym, mentalnym, emocjonalnym i duchowym!
Taniec. Jedno słowo. A wystarczy na całe życie 🙂

 

Muzyka w trzech wymiarach

Słucham (wyłącznie)

Gdy nie mogę tańczyć, wyobrażam sobie ulice Buenos Aires jako przestrzeń wolności, życia, energii, pulsu, tętna dającego życie. Ludzi tworzących energię. To podróż w czasie i przestrzeni.

Tańczę (prowadząc)

Każdy dźwięk muzyki wyrażam nie tylko przez krok, ale przez zwolnienie, zatrzymanie, zejście w dół, wyciągnięcie w górę, bądź po prostu przez oddech. Wydaję na świat to, co w środku. To oczyszczenie.

Tańczę (podążając, czyli będąc prowadzonym)

Zamykam oczy, czuję się bezpiecznie, nie muszę o niczym myśleć, doświadczam ciała partnera, ruchu, oddechu, wchodzę w inny wymiar. Jestem fizycznie, a duchowo lewituję. To ukojenie.

Gdyby cała ludzkość mogła doświadczyć tych wymiarów poprzez taniec… jak zmieniłoby to życie poszczególnych ludzi?

Tango

Bardzo będę musiał uważać, żeby mój blog nie stał się monotematyczny, a raczej mono-tangowy. Specjalizuję się w tańcu towarzyskim, który stanowi 10 tańców podzielonych na styl standardowy (Walc Angielski, Tango, Walc Wiedeński, Slow Foxtrot, Quickstep) i styl latynoamerykański (Samba, Cha-Cha, Rumba, Pasodoble, Jive).
I choć to taniec towarzyski stał się kiedyś moją miłością, to odkąd poznałem prawdziwe tango argentyńskie, które w tańcu towarzyskim zostało – używam tych słów z całą świadomością – sprofanowane, ten jeden taniec zajął szczególne i w zasadzie jedyne miejsce w moim tanecznym życiu.

Może to dziwić, dlaczego w tym blogu tyle opisów emocji i doznań. Dla mnie jednak taniec to właśnie przede wszystkim emocje, poruszenia. Bez tego taniec staje się zwyczajnym dylaniem, codziennością, powszednieje, zostaje odarty z sacrum, które dokonuje się podczas tańca na styku duszy i ciała.

Po pierwszej lekcji tanga argentyńskiego napisałem:

Serce kochające. Serce zranione. Serce tęskniące. Serce wyczekujące. Serce czułe na każde poruszenie.
Począwszy od pierwszego wulkanu miłości poprzez wszystkie moje miłości i miłostki uzbierałem tyle nadziei, rozczarowań,  uniesień i upadków.
Na to wszystko przyszło lekarstwo. Wszystko scalone w muzyce, której każdy dźwięk to wyraża, jakby używa mnie, aby grać na tych  strunach moich przeżyć, moich pragnień. Muzyka doprowadzająca czasem do łez, tętniące serce pobudza ciało, aby wyrazić  to… choćby najmniejszym ruchem, oddechem, a czasem po prostu byciem. Wszystko zebrane w jednej muzyce, w jednym tańcu. Czy to sen, czy jawa. Czy odkryłem nirwanę, eden, gdzie mogę poczuć się całym sobą, integralnym, naturalnym, czującym bez filtrów?

tango PoznańTango… To właśnie ono.

Gdy mam tylko słuchać tanga, bez możliwości wyrażenia tego ruchem, staje się ono nieznośną trucizną.
Trucizna wyrażona ruchem staje się natychmiast wspaniałym lekarstwem, doznaniem, nirwaną.

Ile za to zapłacisz?

fot. Małgorzata Sobczak

Ekscytacja.
Karuzela.
Powiew wiatru.

1990.

Betonowe boisko. Pierwszy występ przed społecznością własnej szkoły. Ekscytacja, napięcie, podniecenie.
Wszelkie poruszenia, których sprawcą był taniec i muzyka, tego dnia miały zostać niejako wystawione na zewnątrz. Dusza miała zostać odkryta przed tak wielką rzeszą ludzi.

Był to bardzo słoneczny dzień. Wirowaliśmy w rytm walca wiedeńskiego. Lekka bryza smugała policzki, a doznania jak na karuzeli; obraz przewijający się 360 stopni, muzyka poruszająca wszystkie moje wnętrzności i… lekkie zmęczenie. Przyjemność to zbyt mało, aby określić tamte przeżycia.

Ile ludzie są w stanie zapłacić za takie emocje, doznania, poruszenia, przeżycia?
Może wyjazd na Mont Everest, niezliczone warsztaty i szkolenia z cyklu „jak osiągnąć to, czy tamto”…
Bogaty jesteś dopiero wtedy, gdy posiadasz coś, czego nie można kupić za pieniądze.

Sięgnąłem po to, co najbliższe. Własne ciało i dusza.

Posłuchaj: Walc „Gramofon”