Czy możesz mnie poprowadzić, szanowna damo?

Tango w pełni.
Spędzając kilka dni na największym Festiwalu Queertango odbywającym się corocznie w Berlinie mogłem naprawdę w pełni nacieszyć się szczęściem i radością tanga. Wreszcie miałem tango w pełni.
Gdy mówimy o jakiejkolwiek relacji doskonale wiemy, że sytuacja, w której jedna strona jest dawcą, a druga jedynie biorcą nie należy do zdrowych relacji. Uwarunkowania społeczne, kultura wpływa na nasze postrzeganie świata i to, co na innym obszarze wydaje się już niezdrowe, nienaturalne, na naszym jest normą, na której zmianę nasz światopogląd często nie jest gotowy. Gdy jednak postawić sobie pytanie, dlaczego by tego nie zmienić, często pierwsza przychodząca do głowy odpowiedź to „przecież zawsze tak było, po co to zmieniać?”. Gdy pooglądamy i przeanalizujemy tę odpowiedź, może się ona wydawać jedynie odruchem obronnym, a nie stanowiskiem, które zostało wypracowane w toku konstruktywnej krytyki.
tango Poznań
tango Poznań – Dawid Belach
Wtopiłem swoje zmysły w pierwsze dźwięki tanga. Pozwoliłem, aby moje dłonie i moje ciało powoli „przyjmowało” ciało drugiej osoby, spokojnie, bez pośpiechu tuląc drugiego człowieka w swoim objęciu. Główna myśl, intencja – dać odczuć drugiej osobie świadomą obecność, ciepło i ruch, w którym będziemy razem. Płyniemy…
Utwór dobiega końca, wariacja, ostatnie uderzenie, wspólny wydech… Słyszę hałas, jak inni zaczynają rozmawiać, śmiać się, standardowe rozmowy „a skąd jesteś”, itd. Ja zostaję z moim partnerem w objęciu jakby muzyka nadal trwała. Tu przecież tyle się wydarzyło. Nie chcę tego zagadać.
Gdy rozpoczyna się drugi utwór powoli, bez pośpiechu zmieniam objęcie. Aranżowałem i dawałem. Teraz on będzie dawać, ja będę przyjmować. To on teraz mnie poprowadzi. To nie znaczy, że nie jestem już dawcą, a jedynie biernym podążającym. W żadnej mierze. Jednak teraz mogę zamknąć oczy, uwielbiam to robić. Odczuwam tak wiele i tak mocno gdy mogę wejść w tę rolę.
Dlaczego facet miałby zawsze być tylko dawcą, dlaczego kobieta miałaby być wyłącznie biorcą? Te słowa dawca-biorca nie są doskonałe. Używam skrótów myślowych, słowa są pewnym uproszczeniem, nie wszystko da się w tangu opisać, wypowiedzieć. Skoro więc taka sytuacja w związku określana byłaby jako niezdrowa, dlaczego uznać ją w tańcu za normę? Kultura naszej cywilizacji wymaga odpowiednich ról – facet to wojownik z dzidą, ma zapewnić bezpieczeństwo i przynosić mięcho do gospodarstwa. Kobieta ma dbać o ciepło rodzinne i posiłki. Czy naprawdę jeszcze żyjemy w tej epoce?
Uważam, że pełnię tanga można poczuć jedynie mając możliwość doświadczać obu ról. Napawa mnie smutkiem, gdy w Polsce nie mogę być poprowadzony przez innych mężczyzn lub kobiety. Orientacja nie ma tu nic do rzeczy. Było dla mnie cudownym doświadczeniem, gdy podczas Maratonu w Krakowie, gdy już po kilku godzinach prowadzenia byłem naprawdę zmęczony, podszedłem do sympatycznego gościa i zapytałem, „Poprowadziłbyś mnie?” – „Jasne”. Wow ? Ustawiam się domyślnie do dalekiego objęcia, a on na to „spoko, możemy w bliskim”.
Gość zna tango w pełni… Później i ja go poprowadziłem. Wszak każdemu dawcy należy się również coś ode mnie. Nie chcę być tylko biorcą. Nie chcę być tylko dawcą.
Jedna ze znajomych kiedyś powiedziała „ja już jestem tak zmęczona w życiu ogarnianiem wszystkiego, dzieci, pracy zawodowej, że nie mam ochoty uczyć się prowadzić”. Cóż miałem powiedzieć, musiałem to uszanować. Idąc jednak tym kluczem, każdy facet powinien mieć możliwość również podążać, bo w jego życiu przynajmniej kulturowo mało jest przestrzeni do bycia kimś innym, niż facet z dzidą. I oczywiście mówi się dzisiaj o kryzysie męskości, co może u pań spowodować reakcję – jeszcze tego brakowało, żeby faceci nie prowadzili. Oczywiście, że mają prowadzić! Wy jednak też!
Lucas Boock i Bianca Vrcan wspominali podczas Poznańskiego Maratonu Tanga „La Libertad”, że tańczenie w obu rolach to nie jest kwestia queertango. Powiedzili wprost – tańczysz tango? To znaczy, że tańczysz, a nie tańczysz połowicznie, w jednej roli.
Rozmawiałem o tym z jednym z wykładowców w Berlinie, Lucas De BuenosAires potwierdził, że w Argentynie jest bardzo wyraźna tendencja do tego, aby tańczyć w obu rolach.
Pomijam już fakt i nie będę go rozwijać, że są nawet nauczyciele, którzy nie potrafią tańczyć w drugiej roli.
Pisząc to zastanawiałem się mocno; może lepiej tego nie pisać, może zrażę jakieś osoby do siebie. Ale wolę być prawdziwy. Nie znoszę tego teatru, który czasem widzę na milongach, sztuczne uśmiechy, a prawda dopiero wychodzi po milongach, co, kto, jak. Więc tutaj bez teatru. Prosto i na temat. Powiem prost – szanowne panie. Czasem mam wrażenie, że mam być dawcą Waszych doznań. I o ile z przyjemnością spróbuję podzielić się tym co mam i dać, to jednak oczekuję też wzajemności. Jeśli jednak mam być tylko dawcą, to ja po prostu dziękuję. Znajdzie się wielu, którym tańczenie w jednej roli wystarcza i są szczęśliwi. To ich prawo. Ja jednak szukam więcej. I też mam do tego prawo. Pragnę pełni.
Kto chętny wejść w tę podróż? Z uśmiechem i radością przytulę i dam się przytulić ?

Ile za to zapłacisz?

fot. Małgorzata Sobczak

Ekscytacja.
Karuzela.
Powiew wiatru.

1990.

Betonowe boisko. Pierwszy występ przed społecznością własnej szkoły. Ekscytacja, napięcie, podniecenie.
Wszelkie poruszenia, których sprawcą był taniec i muzyka, tego dnia miały zostać niejako wystawione na zewnątrz. Dusza miała zostać odkryta przed tak wielką rzeszą ludzi.

Był to bardzo słoneczny dzień. Wirowaliśmy w rytm walca wiedeńskiego. Lekka bryza smugała policzki, a doznania jak na karuzeli; obraz przewijający się 360 stopni, muzyka poruszająca wszystkie moje wnętrzności i… lekkie zmęczenie. Przyjemność to zbyt mało, aby określić tamte przeżycia.

Ile ludzie są w stanie zapłacić za takie emocje, doznania, poruszenia, przeżycia?
Może wyjazd na Mont Everest, niezliczone warsztaty i szkolenia z cyklu „jak osiągnąć to, czy tamto”…
Bogaty jesteś dopiero wtedy, gdy posiadasz coś, czego nie można kupić za pieniądze.

Sięgnąłem po to, co najbliższe. Własne ciało i dusza.

Posłuchaj: Walc „Gramofon”