Ekstaza

Wchodzę na pustą salę. Przygaszone, delikatne, ledwo widoczne światło.
Oddycham. Słysząc tylko swój oddech stawiam pierwszy krok, delikatnie smugając parkiet, jakby nie chcąc go naruszyć, wyprowadzam stopę przez palce.
To zwyczajne wejście na nogę może być celebracją. To jak medytacja. Tai chi. Odczuwam przyjemność w wyprowadzaniu stopy i powolnym przenoszeniu ciężaru ciała. Nie spieszę się z następnym krokiem. Długość mojego kroku wyznacza czas, nie odwrotnie.

Jeśli włączę muzykę, wsłucham się w jej brzmienie, instrumenty, wokal, charakter. Muzyka nie będzie tłem. Wejdę jak Alicja w Krainie Czarów przez lustro, wejdę w ten utwór całym sobą.

Czy znasz to uczucie? Gęsia skórka na rękach, w środku poruszenie, jakby ciało nie mogło pomieścić tego, czego doświadcza.
Bez szczególnych kroków, bez gonienia za rytmem.

Jestem. Ekstaza.

Dodaj komentarz